Witamy w nowej rzeczywistości

Wygląda na to, że wirus z nami trochę zostanie, trochę się nami zabawi, trochę z nami zatańczy. Niektórych poprosi do danse macabre. Brutalne, ale realne.

Czy się boję? Boję się jak cholera. A jednocześnie zauważyłam, że trochę się już z tymi korona- myślami oswoiłam. Robię wszystko jak trzeba, noszę maskę, myję ręce itd., itp. I próbuję na nowo poukładać moje klocki, bo mam wrażenie, że (znowu) je ktoś okropnie porozrzucał. A przecież miałam je jako- tako uporządkowane.

Gdy rozmawiam ze znajomymi, widzę, że reprezentowane są dwie postawy:

1) trzeba to przeczekać. Epidemie zdarzały się wielokrotnie w historii, w końcu mijały i wszystko wracało do normy

2) nic już nie będzie takie samo

Aha, nie bylibyśmy w Polsce, gdybyśmy nie dodali jeszcze:

3) jakoś to będzie ;-)))))

Do której opcji Wam najbliżej? Mnie zdecydowanie do tej drugiej. Dlatego też gotowa jestem podjąć dość radykalne kroki. Przede wszystkim chcę wyprowadzić się z dużego miasta. Na pewno nie ja jedna na taki pomysł wpadłam i nie ja jedna poczułam, jak bardzo potrzebujemy natury do życia.  No i jeszcze ta informacja, że wirus jest obecny w pyle zawieszonym, którego jak wiadomo mamy w powietrzu o kilkaset procent za dużo. Aż boję się pomyśleć, co będzie się działo w Polsce zimą, jakie żniwo zbierze koronawirus.

Tak w sumie to ja nie wiem, co my w ogóle sobie wyobrażaliśmy – że to wszystko, co czynimy naturze ujdzie nam całkowicie na sucho? Że jesteśmy tacy mądrzy, tacy sprytni? Kogo tak w zasadzie chcieliśmy przechytrzyć?

Czyli zmiana modelu życia. Parafrazując szwedzką nastolatkę – będzie to konieczne, czy nam się to podoba, czy nie.

Na razie, oczywiście, nie podoba mi się. Ale może okazać się, że gdy już dokonamy koniecznych zmian, to będzie nam lepiej niż jest teraz. Czyli jest szansa, że się spodoba. Wiele osób zauważa, że te filary, na których opiera(ł) się nasz świat, nie były tak solidne, jak się wydawało.  Że założenia, według których wszystko funkcjonowało, były chybione. Mam na myśli oczywiście nieograniczony wzrost oparty na konsumpcji,  bo chyba właśnie okazało się, że znalazł on jednak swój limes. No i  jeszcze globalizacja, merytokracja, a być może nawet demokracja – to wszystko są hasełka, nad którymi trzeba będzie teraz  mocniej się zastanowić. (Odnośnie demokracji – proszę mnie posądzać o jakieś autorytarne zakusy. Wcześniej nawet nie podejrzewałabym siebie o tak kontrowersyjny pogląd, że demokracja powinna odejść do lamusa. Przeczytałam jednak świetną książkę „21 lekcji na XXI wiek” i to zmieniło trochę moje spojrzenie. Autor książki – Yuval Noah Harrari – wysunął taki wniosek, że demokracja nie spełnia już swojej roli, ponieważ ludzie są obecnie za bardzo sterowalni za sprawą nowych technologii, co jest oczywiście wykorzystywane, więc w efekcie są sterowani. I nawet jeżeli oddają oni swój głos, to niekoniecznie jest to ich w pełni autonomiczny wybór. To tak na marginesie. Książkę bardzo polecam).

Ponoć Ślązacy, gdy ktoś ma za dużo rozterek i za dużo rozmyśla,  mają dla niego taką radę: chyć się roboty. I ja nawet próbowałam się „chycić”,  ale coś mi ta robota średnio idzie. To już rozmyślanie lepiej 😉  A tak najbardziej trafiły do mnie słowa p. Wisławy Szymborskiej z wiersza Sto pociech. Przecież ona nie żyje od kilku lat. A jednak jakby coś wiedziała …

Zachciało mu się szczęścia,
zachciało mu się prawdy,
zachciało mu się wieczności,
patrzcie go!
Ledwie rozróżnił sen od jawy,
ledwie domyślił się, że on to on,
ledwie wystrugał ręką z płetwy rodem
krzesiwo i rakietę,
łatwy do utopienia w łyżce oceanu,
za mało nawet śmieszny, żeby pustkę śmieszyć,
oczami tylko widzi,
uszami tylko słyszy,
rekordem jego mowy jest tryb warunkowy,
rozumem gani rozum,
słowem: prawie nikt,
ale wolność mu w głowie, wszechwiedza i byt
poza niemądrym mięsem,
patrzcie go!
Bo przecież chyba jest,
naprawdę się wydarzył
pod jedną z gwiazd prowincjonalnych.
Na swój sposób żywotny i wcale ruchliwy.
Jak na marnego wyrodka kryształu –
dość poważnie zdziwiony.
Jak na trudne dzieciństwo w koniecznościach stada –
nieźle już poszczególny.
Patrzcie go!
Tylko tak dalej, dalej choć przez chwilę,
bodaj przez mgnienie galaktyki małej!
Niechby się wreszcie z grubsza okazało,
czym będzie, skoro jest.
A jest – zawzięty.
Zawzięty, trzeba przyznać, bardzo.
Z tym kółkiem w nosie, w tej todze, w tym swetrze.
Sto pociech, bądź co bądź.
Niebożę.
Istny człowiek.

5 myśli na temat “Witamy w nowej rzeczywistości”

  1. To wyobraź sobie co będzie jak wszyscy miastowi(co oczywiście już tak się dzieję) nawiedzą obszary zielone. To będzie już koniec. Już teraz tak jest ze wsie zamieniły się w willowe dzielnice a koguty mają rozprawy w sądzie za to ze pieją.

    Polubienie

      1. Ty nie ale 99 innych już tak. To ludzie z miasta powinny się zapytać czy nie przeszkadzają a oni od po prostu wchodzą i maja czelność powiedzieć ze im wiejskie zasady przeszkadzają.

        Polubienie

      2. Wiem. Słyszałam, że ktoś podał do sądu pszczelarza, bo jego pszczoły żądliły tych „nowych” podczas grillowania. Tylko że pszczoły były przecież tam pierwsze, a poza tym są bardzo pożyteczne. I tego typu historie 😦 To ugryzę mój wątek z drugiej strony – w moim przypadku błędem była wyprowadzka z lasu do dużego miasta. A teraz dojrzałam do tego, by wrócić „do domu”. Napisałam w cudzysłowie, bo wcale niekoniecznie musi to być to samo miejsce.

        Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do 365dniwobiektywielg Anuluj pisanie odpowiedzi