Po drugiej stronie świadomości

 

Wyobraź sobie, że w domu, do którego niedawno się wprowadziliście,  spadła komuś pokrywka od garnka i uszkodziła płytkę podłogową w kuchni. Płytka była włoska, starannie dobierana i oczywiście droga. Posłużyła tzn. powyglądała ładnie może ze dwa tygodnie a tu trach! no pękła i  odłupała się tak, że nie można jej już przykleić. Po prostu będzie już dziura w tej podłodze, w najlepszym razie jakaś prowizoryczna doklejka.  Jaka byłaby Twoja reakcja?

a) Cholera! Nie mogłeś/ mogłaś uważać!? wiesz ile ta płytka kosztowała!?  Skąd ja teraz taką wezmę!? Tego nie da się już naprawić! nie mogę na to patrzeć! wrrrrr ….. wrrrrr… wrrrrr

b) no szkoda trochę, ale to była tylko płytka, mała materialna rzecz, są w życiu o wiele ważniejsze sprawy. Wiem, że nie chciałeś/ nie chciałaś tego zrobić, ale na przyszłość możesz trochę bardziej uważać 🙂

To tylko przykład. Zdaję sobie sprawę, że dość kobiecy. Panowie mogą sobie wyobrazić, że ktoś porysował ich nowiutki samochód 😉

To bardzo smutne, ale naprawdę wiele osób zareagowałoby w sposób opisany pod literką a)  Lub w zbliżonym stylu, jeżeli chodziłoby o samochód 😉

„Pochwaliłam” się już na tym blogu, że zaliczyłam dość ciężkie życiowe doświadczenie. Zastrzegłam sobie również, że nie będę opisywać go w detalach.  Powiem tylko tyle, że było to zdarzenie losowe a nie trwający latami proces. To było już dość dawno, niedługo minie 10 lat. Udało mi się podnieść, potrafię żyć dalej a także się uśmiechać, ALE …  w zasadzie jestem innym człowiekiem. To naprawdę była taka cezura, dzieląca moje życie na przed i po.

Różnica pomiędzy „przed” i „po” polega  także na tym, że w teście, który zamieściłam na wstępie,  „przed” wybrałabym literkę a), natomiast „po” wybieram literkę b) bez żadnego cienia wątpliwości.

Co ciekawe – zmieniło się także moje postrzeganie świata, a nawet rozszerzyły mi się jakimś cudem zdolności percepcyjne. Po prostu rozumiem więcej. Np. już „po” zrobiłam moje trzecie podejście do „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa i zachwyciłam się tą książką. A przy pierwszych dwóch próbach uznałam ją za głupią i bez sensu (no młoda byłam jak podchodziłam te dwa pierwsze razy. do trzech razy sztuka 😉 ) Białoszewski? Witkacy? Mrożek? Proszę bardzo – wszystko kumam! (No prawie wszystko. Byłoby  nieskromne i nieprawdziwe, gdybym twierdziła, że rozumiem wszystko od A do Z) A przecież w liceum uznawałam tych panów za …… aż wstydzę się teraz pisać, za kogo ich wtedy uważałam. Zaznaczam też, że nie mam humanistycznego wykształcenia. Niestety.   Humanistom po przeczytaniu iluś setek książek i wierszy, zrozumienie każdego następnego tekstu przychodzi łatwiej. Ćwiczenie czyni mistrza. Dlatego ja – nie będąc humanistką – cieszę się, że nareszcie zrozumiałam Bułhakowa, Witkacego i Mrożka 🙂 Ale to tylko przykład. Generalnie chodzi mi o rozszerzenie świadomości. Czyli że humanista zrozumie różniczki? No może tak 🙂

To zostało nawet naukowo udowodnione, że trudne wydarzenia przyczyniają się do powstawania nowych połączeń w mózgu.  Ja to akurat się cieszę, że w ogóle coś tam mogę zrozumieć. Ale tak sobie myślę o tych wszystkich artystach tworzących swoje wielkie dzieła – gdyby oni czegoś trudnego nie przeżyli – te wszystkie ich dzieła by nie powstały. Nie chodzi tylko o literaturę.  Czy np. Chopin skomponowałby tak dobrą Etiudę rewolucyjną, gdyby nie przeżywał głęboko w sobie w środku upadku Powstania Listopadowego? No on akurat był tak genialny, że oczywiście mógłby napisać dobry utwór. Ale te emocje typu złość i wzburzenie są skumulowane w tej Etiudzie właśnie dlatego, że przeżywał to, co stało się z powstaniem. A w innych przypadkach? No … miłość, wiadomo 🙂 To też jest stan zmieniający świadomość i zdecydowana większość utworów o miłości nie powstałaby, gdyby ich autor się nie zakochał. Najczęściej nieszczęśliwie 😦

Z kolei taki Witkacy (ale też inni artyści)  był miłośnikiem absyntu – trunku nazywanego afrodyzjakiem jaźni. Bardzo silny alkohol z domieszką jeszcze innych substancji psychoaktywnych musiał powodować, że pisało mu się jakoś … łatwiej 🙂 I taki zwykły czytelnik, aby zrozumieć, co autor miał na myśli … też chyba musi swoje zdolności percepcyjne podrasować.  Bez tego po prostu nie doskoczy.  Czy zalecam picie absyntu? Nie, na pewno nie. Czy polecam trudne doświadczenia jako sposób na zmianę świadomości? NIE!

Ale dlaczego czasami musi się coś stać, żeby rozumieć więcej?

Ja naprawdę nie jestem jakaś wyjątkowa. Często myślimy o sobie, że jesteśmy, ale to nieprawda, powielamy ciągle utarte schematy. To zdarza się w ogóle bardzo często. Np. ktoś bardzo dużo pracuje, w końcu dostaje zawału i po tym zawale staje się zupełnie innym człowiekiem. Nie chodzi tylko o to, że musi o wiele bardziej uważać na swoje zdrowie. Taka osoba robi się o  wiele bardziej empatyczna, zmienia swój stosunek do ludzi na łagodniejszy, mniej surowo ocenia, być może nawet zaczyna pomagać innym ludziom i/lub zwierzętom.

To następne pytanie – CZY naprawdę musi coś się stać, aby ktoś się zmienił?

I tu moja odpowiedź również brzmi: NIE

Ja akurat byłam osobą, która wszystko musiała mieć pod kontrolą. Uważałam, że wszystko robię dobrze. A skoro wszystko robię dobrze, to rezultat powinien być taki, jakiego się spodziewam. Proste, prawda? My niestety jesteśmy tak uczeni, stymulowani. Musisz mieć wszystko zaplanowane i rozpracowane. Jeżeli będziesz trzymał(a) się planu, to za X czasu będziesz w punkcie B.  Tylko, że życie to nie funkcja i dlatego  tak to  nie działa. Człowiek myśli, Pan Bóg kryśli. Jeżeli ktoś nie wierzy, może sobie wstawić, co mu się podoba. Że kryśli.

I niestety teraz naprawdę uważam, że to właśnie takim osobom, jaką ja też wcześniej byłam – czyli tym starającym się kontrolować wszystko-  nosek zostaje czasem przytarty przez los. (Ale też nie zawsze, nie jest tak, że musi się tak stać).

A wystarczyłoby nie uprawiać skoku o tyczce ukręconej z własnego ego 🙂 Wystarczyłoby nie nakręcać się na błędnie pojmowany sukces 🙂 Wystarczyłoby poczytać sobie antycznych filozofów, co oni mieli nam do powiedzenia. Bo mieli naprawdę baaaaardzo mądre rzeczy. (mój ulubiony filozof – Marek Aureliusz, polecam). Wystarczyłoby otworzyć się na to, co przynosi życie, zamiast upierać się, że sami wiemy lepiej 🙂

Czyli wystarczy być … mądrym „przed”, a nie „po”.  I wtedy niekoniecznie potrzebne są katastrofy, abyśmy coś zrozumieli. W moim przypadku okazało się akurat, że jestem jak typowa Polka/ typowy Polak. Mądra/ mądry „po”

Tak w zasadzie to miał być tekst o Świętach. A wyszło mi, co wyszło.

Z całego serca życzę wszystkim czytającym ten tekst, abyście byli mądrzy „przed”  🙂

A wtedy wszystko samo dobrze się ułoży 🙂

Lena