Odporność jest naszą siłą. Ale wrażliwość też

Gdy myślę odporność, to co przychodzi mi do głowy jako pierwsze? Oczywiście szczepionka. Ale muszę na nią jeszcze trochę poczekać. Na drugim miejscu jest witamina D. No cóż, taki czas. Odpowiedni poziom witaminy D podobno potrafi uchronić przed ciężkim przebiegiem zakażenia wirusem. Podobno – no bo kto go tam wie, covid cały czas pokazuje pazury i chyba same witaminki aż tak bardzo go nie odstraszają. To już szczepionka bardziej. Odporność należy rozumieć oczywiście też w aspekcie psychicznym. I rzeczywiście – jakiś poziom odporności jest niezbędny, żeby przetrwać ten wyjątkowo wymagający czas. W przeciwnym wypadku – słuchając, czytając i oglądając nabiegające wciąż informacje o liczbie zakażeń i zgonów – można by sobie już w ogóle usiąść na podłodze, popłakać się i już z tej podłogi nie wstawać. Nie wspominając o medykach na pierwszej linii frontu- gdyby oni nie mieli odpowiedniej dozy wytrzymałości psychicznej – nie byliby w stanie wykonywać swojej pracy, czyli nie miałby kto ratować ludzkiego życia. Na pewno warto zatem przyjrzeć się pojęciu rezyliencji, czyli całemu procesowi adaptacji do zmieniających się warunków i wyrabiania w sobie odporności na niesprzyjające, czasami szkodliwe czynniki. A takie czynniki zdaje się właśnie mamy…

A jednocześnie – to chyba też nie o to chodzi, żeby powlec się teflonową osłonką i twierdzić, że mnie te liczby zgonów nie ruszają, bo taka już jestem odporna. Chorzy i zmarli mnie ruszają, bo przecież za każdą liczbą kryje się ludzka tragedia. Co więcej – dzisiaj w tych statystykach mnie nie ma, ale za kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt dni już mogę być. Albo ktoś z moich bliskich. I jak mam się nie przejmować?

Jeżeli ta cała pandemia miałaby coś zmienić, to – mam ogromną nadzieję – że będzie to większa czułość i wrażliwość. Wobec siebie i wobec innych. Siłą rzeczy – świat się zatrzymał i jeżeli nie ma aż tak wielu możliwości wychodzenia na zewnątrz, to człowiek zwraca się do wewnątrz. Mogą pomóc w tym mądre książki, ale też … cisza. Do tej pory byliśmy bardzo przebodźcowani, a to w ciszy docierają do nas te naprawdę ważne pytania. I to cisza podsuwa odpowiedzi na nie. W tym czasie może warto też dojrzeć tę małą dziewczynkę czy małego chłopca, którzy cały czas w nas głęboko siedzą. Nawet jeżeli ktoś ma 80 czy 90 lat. Wcześniej nie było czasu tym wewnętrznym dzieciakiem się zajmować, bo przecież tyle było do zrobienia i zazwyczaj były to „dorosłe” rzeczy – praca, spotkania, mieszkanie, samochód, ba! własne dzieci. Jeżeli ktoś jest matką albo ojcem – to czy ma jeszcze przestrzeń, żeby zajmować się sobą jak dzieciakiem? A powinien mieć. Nie chodzi tu o infantylność, czy też wyłącznie rozpieszczanie siebie. Czyli tylko jedzenie lodów śmietankowych, ciągłe strojenie się w nowe fatałaszki i kupowanie nowych elektronicznych gadżetów. Chodzi właśnie o czułość dla siebie i zapytanie: Hej Mała, jak się czujesz? A ponieważ czułość/wrażliwość jedynie dla siebie to w zasadzie egoizm – to również osoby obok nas należałoby zapytać: Hej Mała/ Hej Mały, jak TY się czujesz. Nie tylko mi jest ciężko, wiem, że Tobie też …

Powiedzieć, że przed Covidem wiele osób miało poprzewracane w dupskach, to nic nie powiedzieć. Pandemia chyba w jakimś stopniu rozwiązała część problemów typu: nie mogę się zdecydować, na co miałabym ochotę. Jest teraz tak, że często trzeba brać to, co jest dostępne, a nie to, czego dusza by zapragnęła. Może to było w jakimś sensie potrzebne.

Michael Hopf już jakiś czas temu nazwał cztery etapy cyklu cywilizacyjnego. Wygląda on tak:

  1. Ciężkie czasy tworzą silnych ludzi
  2. Silni ludzie tworzą dobre czasy
  3. Dobre czasy tworzą słabych ludzi
  4. Słabi ludzie tworzą ciężkie czasy

I tak w kółko. Od punktu 4. można wrócić już tylko do pkt. 1. W którym punkcie byliśmy przed wizytą koronowanego maleństwa? Moim zdaniem właśnie w 4. A teraz jesteśmy w pkt. 1. Czyli jest jakaś nadzieja, że gdy wirus nas opuści, znajdziemy się w pkt. 2. Tylko… co to znaczy silni ludzie? Historia, ale też życie nauczyły nas, że silni ludzie bywali okrutni, a na pewno tacy, którzy nie wahali się poświęcać róż, gdy płonęły lasy. Nie płakali zbytnio nad tymi różami. Ale może jednak teraz jest ten moment, kiedy trzeba zrozumieć, że to właśnie wrażliwość i wgląd na drugiego człowieka jest tą siłą. Świat się zmienił. Także za sprawą nowoczesnych technologii i AI – sama siła fizyczna bardzo traci na znaczeniu. Mam nadzieję, że militarna (jako odmiana siły fizycznej) jednak też. Jesteśmy trochę w innej erze. Silni ludzie to teraz dla mnie lekarze i pielęgniarki toczący codzienny bój z wirusem. To są teraz prawdziwi żołnierze, nie potrzebują karabinów. Silni ludzie to ci, którzy widzą drugiego człowieka, któremu trzeba pomóc i po prostu to robią. Bardzo życzę wszystkim, żebyśmy już wkrótce znaleźli się w punkcie drugim, stworzonym przez silnych ludzi. Silnych swoją wrażliwością i otwartymi umysłami.

Lena

Reklama