w zasadzie chodzi o to samo/ im Grunde genommen geht es um das Gleiche

 

angel-3244681_1920

Zazwyczaj piszę, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. No cóż, tak zwykle jest. Ale dzisiaj nie chciałabym pieniędzy w ogóle dotykać. Zastanowiło mnie, dlaczego bardzo mądrzy ludzie, żyjący w odległych epokach,  dochodzili niezależnie od siebie do tych samych rezultatów. Co więcej – te ich ostateczne wnioski są – wydawałoby się – bardzo proste. Z naciskiem na wydawałoby się.

Jestem np. wielką fanką „Fausta” Goethego (ach ta niezrealizowana germanistyka ;-)) Tytułowy bohater po zwątpieniu w cały swój dorobek naukowy i życiowy stwierdza: „jestem tak mądry jak i wprzódy”. Faust, aby poznać sens istnienia zawiera pakt z diabłem, zaznaje miłości,  ostatecznie znajduje szczęście w pomaganiu innym ludziom.

Albo jeszcze raz Goethe, ale to już w Cierpieniach młodego Werthera: „To miłość sprawia, że świat jeszcze nie oszalał”. No fakt, po tych wszystkich okropieństwach, które się na przestrzeni dziejów wydarzyły, w zasadzie powinien oszaleć milion razy.

Z kolei taki Dante też musiał sobie mocno zwątpić i na 99,99 % zaliczył coś na kształt kryzysu wieku średniego, skoro napisał coś takiego:

„W życia wędrówce, na połowie czasu
Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi,
W głębi ciemnego znalazłem się lasu”

Że co? Że to nie my wynaleźliśmy midlife crisis? No niekoniecznie – zdarzał się już wcześniej (tyle tylko, że pewnie przytrafiał się dwudziestokilkulatkom, biorąc pod uwagę, jak krótko żyli kiedyś ludzie). Chodzi o to, że do pewnego momentu żyjemy życiem, które ktoś nam nakreślił linijką i ołówkiem, ten szkic wydaje się bardzo porządny, czysty,  właściwy i prosty. Jedyny problem polega na tym, że jest … nie nasz. Że to nie my go narysowaliśmy. No to np. Dante podejmuje swoją wędrówkę do piekła, czyśćca i raju. Spotyka … oczywiście znowu miłość, no i to ma znowu sens 🙂 dobrze, że chociaż coś ma!

Myśląc miłość pierwsze co przychodzi do głowy to miłość pomiędzy mężczyzną a kobietą, ale tak naprawdę może też chodzić po prostu o miłość do drugiego człowieka. Może bez chemicznych uniesień, ale przynajmniej w sensie: jesteś mi bardziej przyjacielem niż wrogiem, kimkolwiek jesteś, życzę Ci dobrze, wszyscy jesteśmy w jakiś sposób połączeni …

No właśnie – a o tym, że wszyscy jesteśmy połączeni –  pisał już Marek Aureliusz, który żył w II w. n.e. On w ogóle miał ogromny respekt wobec tzw. Wszechnatury i uważał, że jesteśmy jedynie jej malutką cząstką.  Przecież w czasach kiedy żył Marek Aureliusz,  fizyka w porównaniu z dzisiejszą była naprawdę w powijakach, a to w jego „Rozmyślaniach” przeczytałam, że trzeba szanować każde najmniejsze stworzenie, bo składa się z takich samych atomów jak my. Co za mądry gość!

A to samo co Marek Aureliusz pisze w zasadzie współczesna nam Scilla Elworthy w świetnej książce „Ostatni moment. Jak wspólnie możemy ocalić nasz świat”. Książka traktuje m.in. o ekologii, ale zamiast skupiać się na baby steps typu bambusowa szczoteczka do zębów proponuje o wiele dalej idącą zmianę –  zmianę świadomości. Z konkurencji na współpracę. Z rywalizacji na wzajemny szacunek, na zrozumienie tego, że JA tak w zasadzie jestem trochę TOBĄ, a TY jesteś trochę MNĄ (może brzmieć dziwnie w pierwszej chwili, ale gdy się trochę nad tym pomyśli, dochodzi się do wniosku, że coś jest na rzeczy).

No i z mądrych rzeczy jest oczywiście jeszcze Biblia. Akurat tutaj wolałabym skupić się na Nowym Testamencie bardziej niż na Starym, ponieważ w Starym  jest niestety bardzo dużo okrutności i mam problem z interpretacją tego, co tam jest napisane. (No mam nadzieję, że kamienowania niewiernej żony nie zachce się nikomu dzisiaj praktykować). W Nowym Testamencie znajdziemy za to wiele zadziwiająco aktualnych prawd.

Jest jakaś tajemnica, której Ci wszyscy wielcy ludzie dotknęli. Może tylko musnęli. Zwykły śmiertelnik pewnie też zadaje sobie te wszystkie pytania, ale nie potrafi tego wszystkiego tak zgrabnie ująć w słowa, nie każdy rodzi się Wolfgangiem Goethe.

Taka trochę zbieranina od Sasa do Lasa mi wyszła, ale może właśnie dobrze. Bo to pokazuje, że człowiek od zawsze czegoś szukał, czegoś potrzebował, co miało nadać sens jego życiu. Bardzo często ktoś taki wybiera się w podróż bez określonego z góry celu i to ta podróż miała przynieść odpowiedzi.  Pisząc to ja nie odkrywam jakiejś Ameryki, bynajmniej. Niezależnie jednak od tego, z której strony ugryziemy temat – dochodzimy do mniej więcej tego samego – miłość do drugiego człowieka, pomoc innym, respekt dla natury. That’s it.

Proste? Tak, wydaje się bardzo proste.  A gdzie tu są pieniądze? Nie ma ich. Po prostu ich nie ma. Czy jestem jednak aż taką dyletantką, która twierdzi,  że pieniądze w ogóle nie są ważne?

Nie.

No i nie jest już niestety tak prosto 😦

———————————————————————————————————–

Ich habe hier schon mehrmals geschrieben – wenn niemand weiss, worum es geht, muss es sich ums Geld handeln. Na ja, so ist es auch überwiegend. Heute möchte ich aber das Thema Geld gar nicht anfassen. Ich hab’ mir mal überlegt, warum echt kluge Menschen, die in verschiedenen Zeiten gelebt haben, zu den selben Ergebnissen  gekommen sind. Mehr noch – deren Schlussfolgerungen scheinen sehr einfach zu sein. Mit Druck auf „scheinen”.

Ich bin z.B. ein großer Fan von dem Werk „Faust” (Ach,  dieses nicht realisierte Germanistikstudium 😉 )  Faust als Hauptfigur ist schon sehr an seinem wissenschaftlichen Werdegang  und überhaupt an seinem Leben verzweifelt wenn er feststellt: „da steh’ ich nun, ich armer Tor und bin so klug als wie zuvor„. Der Faust schliesst demnächst einen Vertrag mit dem Teufel ab, er lernt die Liebe kennen, letztendlich findet er sein Glück, indem er anderen Menschen helfen kann.

Vielleicht noch Mal Goethe, aber diesmal in den Leiden des jungen Werthers:  „Es ist Liebe, die es macht, dass die Welt noch nicht verrückt geworden ist”. Ja stimmt, nach so vielen Grausamkeiten, die geschehen sind,  hätte die Welt Million Mal verrückt werden müssen.

So ein Dante Alighieri musste schon auch verzweifelt sein und hat zu 99,99 % ein midlife crisis auf eigener Haut erlebt, wenn er so was geschrieben hat:

„Auf dem halben Weg des Menschenlebens
fand ich mich in einem finstern Wald verschlagen,
weil ich vom graden Weg mich abgewandt”

Wie bitte? Sind es nicht wir, die midlife crisis erfunden haben? Na, nicht unbedingt, offensichtlich hat es auch schon früher gegeben. (Vielleicht erlebten es aber schon  fünfundzwanzigjährige, wenn man in Kauf nimmt, wie kurz früher Menschen gelebt haben). Es geht im Grunde darum – wir fühlen uns sehr oft so, als wenn  jemand anderer unser Leben mit Lineal und Bleistift entworfen hätte. Die Skizze scheint sehr gerade, ordentlich, sauber und einfach zu sein, das einzige Problem liegt daran … es ist nicht unsere Skizze. Da wir unser Leben nicht selber umrissen haben. Der Dante macht dann seine Reise – in die Hölle, Fegefeuer und Himmel. Er trifft natürlich auch die Liebe auf diesem Weg und Liebe ist wieder das, was Sinn macht 🙂 Ja, schon gut, dass mindestens irgendwas macht.

Wenn  wir Liebe denken, ist natürlich Liebe zwischen Mann und Frau das erste was einfällt. So wirklich aber kann auch Liebe zu dem anderen Menschen gemeint werden. Vielleicht ohne die starke Chemie, aber mindestens in dem Sinne: Du bist mir mehr Freund als Feind, egal wer Du bist, wünsche ich Dir gut, wir sind alle auf eine gewisse Weise verbunden …

Tja – darüber dass wir alle verbunden sind  und überhaupt alles in der Welt verbunden ist-  hat schon  Mark Aurel geschrieben, der im II Jahrhundert n.Chr. lebte. Darüber hinaus hatte er Riesenrespekt für die Natur. Man kann es doch gar nicht vergleichen, auf welchem Niveau Physik zu seinen Zeiten war und auf welchem heute ist. Aber ich habe eben in seinen Selbstbetrachtungen gelesen, dass man auf das kleinste Lebewesen achten soll, weil es sich aus gleichen Atomen wie unsere zusammensetzt. Was für ein kluger Kerl!

Und ungefähr das Gleiche wie Mark Aurel schreibt die gegenwärtige  Scilla Elworthy  in ihrem Buch Pioneering the Possible.  Das Buch ist über Umweltschutz, anstatt  aber auf Baby Steps wie Bamboo – Zahnbürste den Focus zu legen, schlägt die Authorin eine viel weiter gehende Änderung vor – Änderung vom Mindset. Umstellung von der Konkurrenz auf die Zusammenarbeit, von der Rivalität auf den gegenseitigen Respekt, aufs Verständnis, dass  ICH ein bisschen DU bin…   und DU bist ICH  (das mag sich schwierig anhören, aber wenn man ein bisschen länger nachdenkt – folgt man schon – es ist was dran).

Aus den klugen Sachen gibt es natürlich noch die Bibel. Hier konzentriere ich mich jedoch lieber auf das Neue Testament. In dem Alten Testament gibt es für mich zu viele Grausamkeiten und da fällt mir die Interpretation schon schwer. Bzw. vielleicht kenne ich es nicht gründlich genug.

Es gibt ein Geheimnis, das die hier erwähnten klugen Menschen angerührt haben. Mindestens versuchten es zu tun. Ein normaler Sterblicher stellt sich doch auch manchmal unterschiedliche Fragen, kann diese aber nicht so geschickt in Worte fassen. Nicht jeder wird als Goethe geboren. Von den „klugen Menschen” hat sich bei mir so ein Mix eingesammelt. Vielleicht ist aber auch gut so, weil es gut zeigt, dass der Mensch immer nach etwas gesucht hat, was seinem Leben Sinn geben sollte. Ganz oft macht sich so jemand auf eine Reise,  ohne vorab bestimmtes Ziel zu haben und es ist die Reise, die Antworte bringen soll. Damit, was ich hier schreibe,  entdecke ich auch bestimmt Amerika nicht.  Abgesehen davon von welcher Seite wir das Thema anfassen – kommen wir jedoch zu den gleichen Ergebnissen – die Liebe zum anderen Menschen, Hilfe an andere, Respekt für die Natur. That’s it.

Einfach? Ja, es scheint sehr einfach zu sein. War hier übers Geld die Rede? Nein, überhaupt nicht. Wage ich mir aber zu sagen, Geld sei mir total unwichtig? Eher nicht.

Dann wird’s leider nicht mehr so einfach 😦

Reklama