Do haseł wymienionych na powyższym obrazku dodałabym na pewno jeszcze dwa: DEADLINE i ASAP. Łącznie – stres w czystej formie.
Do haseł wymienionych na powyższym obrazku dodałabym na pewno jeszcze dwa: DEADLINE i ASAP. Łącznie – stres w czystej formie.
Nie jestem 100 % wegetarianką. Od czasu do czasu zjem mięso, ale dzieje się to jedynie okazjonalnie. Nie będę też nikogo kategorycznie przekonywać do całkowitej rezygnacji z mięsa, bo znam argumenty, które padają podczas takich dyskusji. Zdecydowanie najbardziej z nich podoba mi się ten: MIĘSO TRZEBA JEŚĆ. I na tym rozmowa się kończy. Owszem, mięso ma niekwestionowane zalety, takie jak dostarczanie ważnych składników odżywczych, przede wszystkim białka, żelaza i witaminy B12. Jedno jest jednak pewne – ludzie jedzą mięsa zdecydowanie za dużo.
Na początku 2017 roku wiele miejsc w Polsce wyglądało tak:
Za to wielu ludzi na ulicach (w tym ja) zaopatrzonych było w przydatny atrybut, jakim była maska przeciwpyłowa. Naprawdę nie był to wybór podyktowany modą.
POLACY – NARÓD O ŻELAZNYCH PŁUCACH!
To oczywiście mocno ironicznie powiedziane, bo nie mamy innych płuc niż Holendrzy, Francuzi czy Niemcy.
Czytaj dalej „Obniżenie temperatury w naszych domach i miejscach pracy”
Znam to bardzo dobrze Ten tysiąc powodów, dlaczego powinnam coś kupić (oprócz sytuacji, gdy rzeczywiście powinnam) :
• na poprawę humoru
• bo miałam ciężki dzień
• bo mogę sobie na to pozwolić
• bo nie po to pracuję, żebym musiała sobie wszystkiego odmawiać
• bo takiej sukienki jeszcze nie miałam
• bo koleżanka sobie kupiła, a ja nie mogę być gorsza
• bo jest okazja/ wyprzedaż
• bo po prostu mam ochotę coś sobie kupić
• itd. , itp.
Należę chyba do pokolenia X. Mieszczę się w górnych granicach tego przedziału wiekowego, nie załapałam się do pokolenia Y czyli tzw. milenialsów. Napisałam chyba, bo wydaje mi się, że ta granica jest jednak płynna, mam mimo wszystko więcej wspólnego z osobami urodzonymi w późniejszych latach 80-tych niż X-ami, które przyszły na świat pod koniec lat 60-tych. Dlatego bardzo podoba mi się określenie „xenialsi”, czyli pasujące do właśnie takich hybrydowych osobników jak ja 🙂
W zasadzie zawsze byłam pro-eco, ale coś we mnie drgnęło, gdy zobaczyłam to słynne już zdjęcie:
Źródło: Europejska Agencja Środowiska
Polska najbardziej zanieczyszczonym krajem Europy. Przecież nikt obcy nam tego nie zrobił, tym razem nie mamy nawet kogo obwinić, co jako społeczeństwo czynimy nader chętnie. Zrobiliśmy to sobie sami, ktoś z nas mniej, ktoś więcej, ale jednak każdy po troszeczku. W pewnym sensie cieszę się, że ta czara goryczy w związku z zanieczyszczeniem powietrza się przelała. Bo dopiero ta czerwona plama na mapie Europy zwróciła uwagę na ogromny problem smogu w Polsce, który, jako silny alergik, odczuwałam już kilka lat temu, kiedy temat nie pojawiał się jeszcze w mediach. Nie chodzi mi absolutnie o to, aby od razu stać się ekologicznym radykałem (żaden radykalizm nie jest dobry), ale uważam, że nie ma innej drogi naprawy tej sytuacji niż poszerzanie świadomości. Popieram to, co robią niektóre organizacje ekologiczne, dlatego mogę je wspierać na tyle, na ile potrafię. Nie każdy jednak ma potencjał czy chociażby czas, aby od razu stać się w pełni zaangażowanym działaczem, co więcej – uważam, że nie każdy musi być aktywny od razu w ramach organizacji. Naprawdę metodą małych kroków, za to wspólnie, też można zrobić całkiem sporo. Co istotne – także w przypadku tych największych organizacji, aby ich działalność przynosiła efekty, potrzebny jest odzew dla ich działań „na górze” czyli u polityków i „na dole”, czyli u zwykłych ludzi. Ponieważ ja akurat staram się trzymać od polityki z daleka – pozostaje mi „praca organiczna u podstaw” 😉
Wydaje się czasem, że to, co ekologiczne musi być utrudnieniem, że musi być droższe, że nie mamy czasu, aby sobie czymś takim zawracać głowę, że tych plastikowych butelek i tak są już miliardy, więc jedna więcej już bardziej nie zaszkodzi. W matematycznym skrócie można by to przedstawić w ten sposób:
ECO ≠ EGO
Uważam jednak, że jak najbardziej prawdziwe może być równanie:
ECO = EGO
Dlaczego?
• bo żyjąc w czystszym środowisku jesteśmy zdrowsi
• bo robiąc coś dobrego dowartościowujemy samych siebie
• bo możemy wybrać opcję i nie jeść naszych przyjaciół – zwierząt
• bo nie chcemy zostawiać śmietnika następnym pokoleniom
• bo „kochasz dzieci – nie pal śmieci”
• bo z biologicznego punktu widzenia jesteśmy tylko ssakami – dlatego oszukiwanie się, że jesteśmy czymś/kimś nadrzędnym wobec przyrody nie ma najmniejszych szans, żeby mogło się udać
• bo życie w zgodzie i w bliskości z naturą koi zmysły i uspokaja naszą psychikę
• bo przyroda jest piękna a obcowanie z pięknymi rzeczami czyni nas po prostu szczęśliwszymi
Jeżeli teraz ktoś będzie mnie chciał nazwać egoistką – nie mam nic przeciwko 😉 Podobno został nawet już ukuty nowy termin – ekoista, ale nie bardzo mi się on podoba. I wolę pozostać egoistką we wskazanym powyżej kontekście.
Less is more
– more or less 😉
Nie chcę sporządzać listy oczywistości, typu zabieranie materiałowej torby na zakupy czy gaszenie zbędnego światła. W skrócie popieram wszystko, co zostało zamieszczone na załączonym obrazku:
Nie jestem przy tym eko- świrem i nie zrezygnuję z niektórych udogodnień cywilizacyjnych. Może właśnie na zasadzie mniej znaczy więcej skupię się tylko na dwóch sprawach: redukcji smogu i ograniczeniu jedzenia mięsa.
Podsumowanie postawy more eco może być chyba tylko jedno:
NIE RÓBMY JEJ KRZYWDY. ONA JEST TAKA PIĘKNA …