W taki zabarwiony ironią sposób niektóre osoby określały swój status na facebooku. Przeważnie nastolatki, które z racji młodego wieku pracować jeszcze nie muszą, ale za jakiś czas na pewno się tego miodu związanego z pracą najedzą. Brawo za poczucie humoru! Chociaż jeszcze większe poczucie humoru mają moim zdaniem beneficjenci systemu socjalnego, którzy też określili się w powyższy sposób. Też nie pracują, też nie muszą 🙂
Naprawdę nie chcę tu wchodzić w jednostkowe sytuacje, które mogą być przecież bardzo trudne. Czasami życie pokazuje swoje ponure oblicze i – kto wie – może ja sama wyciągnę kiedyś rękę do systemu. Nigdy nie mów nigdy, czasami wystarczy jedna błędna decyzja i … i jesteśmy pod wozem 😦 Może dobrze, że ci „szlachcice” mają jeszcze dystans do sytuacji i potrafią żartować. Co więcej – myślę, że w tym krótkim zdaniu: szlachta nie pracuje, jest całkiem sporo prawdy.
Piszę tak dlatego, bo zostaliśmy wychowani w etosie pracy. Ja na pewno, specjalne podziękowania dla tatusia 🙂 Praca ma być wartością, sensem naszego życia. A tak naprawdę zostaliśmy w to bardzo mocno wrobieni. I wcale nie przez tatusiów (dajmy już im spokój), oni też zostali zmanipulowani tak samo jak my, tylko że odpowiednio wcześniej.
Piszę to, bo dla kogoś patrzącego z zewnątrz – praca na wyższym stanowisku w korporacji lub w kancelarii – może wydawać się uprzywilejowaną pozycją. I w pewnym sensie tak jest … ale nie do końca. Praca w korpo i w kancelarii jednak zawsze jest dla kogoś. Dla kogoś, kto ma pieniądze. W pierwszej kolejności dla udziałowców/ właścicieli, w korpo to juz w ogóle nie ma co do tego żadnych wątpliwości. W kancelariach w sumie też nie. Ale nawet jeżeli ktoś jest partnerem, (współ)właścicielem to i tak pracuje dla tego, kto ma kapitał, kto może zapłacić, czyli dla klientów. A ci też są różni, naprawdę. Mało jest osób pracujących wyłącznie dla idei, musimy zarabiać pieniądze, żeby po prostu przeżyć. I tak jak w niektórych poradnikach finansowych rekomenduje się zgromadzenie poduszki finansowej, aby możliwe było przeżycie sześciu miesięcy bez osiągania dochodów i spłacanie w tym czasie swoich zobowiązań – to ja pytam, co to jest te sześć miesięcy? To jest kurde NIC! A drugie pytanie brzmi – jakie zobowiązania?? Co to ma w ogóle być, że najczęściej na starcie zaciągamy potężny dług w postaci kredytu hipotecznego a potem nie mamy innego wyjścia niż harować przez długie lata, aby go spłacić. Piszę oczywiście też o sobie, bo sama spłacam kredyt we wdzięcznej walucie CHF. No i przeklinam sobie czasem z tego powodu 🙂
Dlatego zgadzam się ze stwierdzeniem, że szlachta (choć niekoniecznie już tylko w tym rodowym znaczeniu) nie musi pracować. Nie musi, bo pracuje na nią kapitał zgromadzony przez wcześniejsze pokolenia. No i pracuje na nią kapitał ludzki, który zatrudnia. A ten kapitał ludzki to np. ja. I może Ty. Kapitał ludzki i tak brzmi lepiej niż zasób, to tak na pocieszenie 🙂
Naszło mnie do napisania tego tekstu, bo nudzę się w pandemii i z tych nudów oglądam stare filmy 🙂 Zwłaszcza polskie i darmowe, dostępne na Youtube. Zobaczyłam sobie np. świetny film z 1982 r. „Pensja pani Latter”. Jest to ekranizacja części powieści „Emancypantki” Bolesława Prusa (swoją drogą ja nie wiem, co wszyscy widzieli w tym Sienkiewiczu, Prus był o niebo lepszym pozytywistycznym pisarzem ;-)) Syn tytułowej bohaterki nie pokalał się w swoim życiu robotą, czerpał pieniądze od matki. Gdy sytuacja finansowa zrobiła się trudna, on rzucił takie zdanie, które właśnie bardzo mocno mi utkwiło: „Przecież nie pójdę pracować do jakiejś kancelarii!!” Zamiast tego zdecydowanie wolał „wejść w kontakt” i robić interesy. Widzicie? W XIX w. było jasne, że ten kto musiał pracować w kancelarii, był jednak wyrobnikiem, robolkiem. Prawdziwa szlachta nie pracowała, miała kapitał i rozwiniętą sieć relacji, dzięki której się utrzymywała. Czy dużo się zmieniło? …. eeeee chyba nie za bardzo
Dobranoc. Lena
Najbardziej irytuje mnie, kiedy słyszę w rozmowach teksty o “ciężkiej pracy”. Pytanie jak rzeczoną “ciężkość” mierzyć. Współczesna nauka nie ma w tym zakresie zbyt wiele do powiedzenia.
Podczas pewnej debaty z kolegami z pracy zgodziliśmy się, że w naszym otoczeniu “najciężej pracowała” pani w wieku emerytalnym której przyszło utrzymywać porządek na powierzchniach płaskich. Większość rozmówców zgodziła się z tym faktem, wobec czego solidarnie postanowiliśmy ułatwiać kobiecie zadanie choćby poprzez ogarnianie swojego biurka czy najbliższego otoczenia.
Szlachta nie pracuje. Temat rzeka. Po drugiej stronie ulicy znajduje się kamienica nadgryziona nieco przez ząb czasu. Mieszka tam kilka barwnych postaci. W sezonie letnim na podwórku działała napowietrzna wspólnota alkoholowa. Jak im brakowało na flaszkę to przeczesywali okoliczne śmietniki. Ktoś wprowadził do mowy potocznej porzekadło, że “królowie Polmosu szukają dukatów”.
Drzwi obok mieszka parka w średnim wieku. Jakiś czas temu nabyli dwa mieszkania. Jedno robi za dom, drugie jest wynajmowane. Pani jest tancerką, pan artystą wizualnym. Trudnią się pracą fizyczną w krajach zachodnich choć starają się oszczędzać na ile jest to możliwe. Z racji, że niektóre rządy szczodrze rozdają różne fundusze to oni starają się podążać za trendem. Doskonale znają metody ubiegania się o takie czy inne zasiłki, zapomogi, dotacje czy inne formy pomocy publicznej. W dużej mierze ich kredyty finansują podatnicy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak, panie sprzątające mają ciężej. Jakiś czas temu miałam przeprowadzkę i obserwowałam pracę panów zatrudnionych w firmie przeprowadzkowej. Był akurat upał, strużki potu spływały im po twarzy. Stwierdziłam wtedy, że powinnam się przymknąć z narzekaniem, bo TO jest właśnie dopiero katorżnicza praca. Ja siedzę sobie przy biureczku i mam czysto, bo ktoś mi posprzątał. Z drugiej jednak strony – panie sprzątające i panowie z firm przeprowadzkowych po południu naprawdę mają fajrant, nie muszą już o niej myśleć i nie ponoszą też dużej odpowiedzialności. Coś za coś.
Generalnie jednak chodziło mi w tym tekście o coś zupełnie innego. Trochę chciałam przytrzeć nosek paniom w garsonkach i panom w garniturkach, pękającym z dumy z racji tego, że pracują na wysokich stanowiskach. Tak naprawdę są tylko robolkami. Szlachta nie pracuje 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ludzie siedzący za biurkiem mają jednak jakieś pole manewru. Pracownikom fizycznym jest dużo ciężej wyjść ze swojego otoczenia.
PolubieniePolubienie
Dla mnie największym dnem jest aparat partyjno-urzędniczy. Jakiś poziom administracji jest niezbędny. Ktoś musi wydawać paszporty, dowody osobiste, pilnować rejestrów, sporządzać różne raporty. Jednak dożyliśmy czasów w których ten obszar osiągnął poziom absurdu. Amerykański IRS ma porównywalną ilość ludzi co KAS. Tyle, że oni obsługują 300 parę milionów interesantów, a u nas jest o jedno zero mniej.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No na KAS też mogłabym ponarzekać, ale tutaj chyba nie miejsce na to. Zdarzają się jednak wyjątki (potwierdzające regułę?) – w KAS też i ostatnio byłam zaskoczona tą instytucją jak szybko i kompetentnie sprawa została załatwiona.
PolubieniePolubione przez 1 osoba