40 lat za biurkiem- jak to wytrzymać?

silhouette-2402991_1920

Chyba nie do końca  zdawaliśmy sobie z tego sprawę – że decydując się na pracę w takich zawodach jak: księgowy, doradca podatkowy (to ja), controller, informatyk, radca prawny, tłumacz, bankowiec, urzędnik, analityk, pracownik call center i wiele, wiele innych, wybieramy nie tylko określoną dziedzinę, którą będzie się zajmować nasza głowa, ale także tryb życia. Niestety siedzący.  Przyznam się, że ja w ogóle o tym nie pomyślałam – czy chcę w ten sposób, na siedząco przed komputerem,  spędzić około 40 lat. Liczyły się merytoryczne zadania,  realizacja ambicji, no i wynagrodzenie pozwalające godnie żyć. Nie powiem, że nie.

W wieku dwudziestu kilku lat, gdy dokonujemy tego mega ważnego wyboru,  jesteśmy chyba dostatecznie spacyfikowani przez szkołę i studia, które nas do siedzenia przyzwyczaiły. Nasz młody organizm wszystko dzielnie znosił. Nic nie bolało, nic nie wskazywało na to, że coś może być nie w porządku. Praca biurowa  jest też czystą pracą i z tego względu warunki takiej pracy niektórym mogą wydawać się wręcz komfortowe. No ok, ja wiem, że są prace dużo, dużo cięższe i trochę marudzę. Niemniej jednak – po ok. 10 latach takiej pracy bardzo często nasz organizm zaczyna protestować. Nasze ciało i umysł to jedno –  truizm. Właśnie dlatego uważam jednak, że wysoki odsetek odejść z korporacji na tzw. swoje w wieku około 35 – 40 lat spowodowany jest nie tylko racjonalną decyzją, podjętą po gruntownej analizie wszystkich za i przeciw, ale także tym, że coś w nas w środku krzyczy – ja nie chcę tak dalej żyć. Nie ma przy tym większego znaczenia, czym się zajmujemy ani to, jakie są relacje w pracy. Wszystko może być w porządku – zadania, szef, koledzy, zarobki też. Ale przychodzi taki dzień, kiedy chciałoby się  zawołać jak cytowany już przeze mnie Faust: Biada! wciąż jeszcze tkwię w tej norze  (nawet jeżeli nasze biuro jest lśniące i błyszczące). Nasz organizm wie lepiej, że siedzenie przez 8, 9 czy 10 godzin dziennie jest dla niego po prostu szkodliwe. Człowiek jest stworzony do chodzenia, do bycia cały czas w ruchu, do gimnastykowania całego ciała, a nie wyłącznie umysłu. Raporty WHO potwierdzają że siedzący tryb życia jest tak samo groźny jak palenie papierosów czy otyłość, że obniża naszą odporność a nawet, że można go zaliczyć do czynników potencjalnie rakotwórczych. Nasz organizm sam to jednak w pewnym momencie wie, tzn. czuje. On i tak jest kochany, że wytrzymuje to, co mu serwujemy  (brak snu, kawa, alkohol, leki przeciwbólowe, śmieciowe jedzenie), ale w pewnym momencie  musi krzyknąć Basta! –  w pewnym sensie po to, żeby nas ratować.

Oczywiście nikt nam nie powiedział, że od długotrwałego siedzenia przed komputerem może boleć nas głowa, kręgosłup, nadgarstki, mogą puchnąć nogi. No bo po co było to mówić? – jeszcze czasami odechciałoby się nam tak pracować, zanim byśmy zaczęli 😉  No i  to sprzężenie zwrotne ze stresem –  stres powoduje i potęguje dolegliwości fizyczne, a dolegliwości fizyczne sprawiają, że nie możemy się skoncentrować, gorzej pamiętamy, po prostu gorzej pracujemy – wskutek czego stresujemy się, że nie możemy czegoś wykonać 😦

No ok,  łatwo powiedzieć, wyjdź z biura, zamknij za sobą drzwi i więcej do niego nie wracaj. Zamiast tego ciesz się życiem, spędzaj jak najwięcej czasu na łonie przyrody, podróżuj, poznawaj nowe miejsca i nowych ludzi. Czy chciałabym tak żyć? Tak, bardzo. Ale myślę, że po góra kilku miesiącach skończyłaby mi się kasa i przestałoby być kolorowo. Tak się składa, że poza podatkami niczego więcej nie potrafię robić 😦 Tzn. umiem całkiem nieźle skakać na jednej nodze, ale wątpię, czy ktoś byłby chętny mi za to zapłacić. Charakter  mojej pracy jest zatem w dalszym ciągu biurowy i w przeważającej mierze siedzący. Wdrożyłam jednak kilka rozwiązań czyniących pracę bardziej znośną.

Skok na freelance mam już  kilka lat za sobą. To była dobra decyzja. Ważna była dla mnie  także dywersyfikacja klientów, bo bycie zależnym od jednego to nie do końca freelance. Praca freelancera daje przede wszystkim  większą elastyczność, możliwość samodzielnego ustalania warunków pracy. Oznacza to, że gdy już nie mogę wysiedzieć –  po prostu sobie idę. Oczywiście ze świadomością, że praca nie zając nie ucieknie –  i tak będę musiała ją zrobić w domu, za to po spacerze z psem i to właśnie ten spacer bardzo często daje świeże spojrzenie na problem. Staram się też jeden dzień w tygodniu pracować z domu, luz jest jednak większy.  Home office staje się coraz powszechniejszym rozwiązaniem w firmach, naprawdę warto o tym porozmawiać z pracodawcą. Teraz jest rynek pracownika, można coś wynegocjować. Paradoksalnie dobrym momentem jest … odmowa podwyżki, można wtedy zyskać bonusy pozapłacowe, np. home office właśnie.  Pracodawca nie może odmawiać wszystkiego. Choć oczywiście życzę i jednego i drugiego.

Ja też mam jednak dni, kiedy w biurze siedzieć muszę – bo czekam na klienta, bo w biurze mam wszystkie potrzebne materiały, bo deadline jest do godziny 17-stej etc.

Jeżeli chodzi o samą pracę w biurze, to uważam, że najważniejsze jest, żeby wprowadzić trochę ruchu – na ile jest to możliwe. Dlatego można zrobić np. jedną z tych rzeczy:

– chodzić rozmawiając przez telefon. Zauważyłam, że moja głowa po prostu lepiej pracuje „na chodząco” niż „na siedząco”. Czasami podczas rozmowy telefonicznej występują też emocje, nie zawsze pozytywne i chodzenie bardzo te emocje rozładowuje. Staram się długich rozmów nie prowadzić przez komórkę i specjalnie,  żeby móc sobie pochodzić zmieniłam telefon stacjonarny na przenośny.

– stosować piłeczkę antystresową. To jest kolejny wynalazek genialny w swojej prostocie. Miętoszenie piłeczki naprawdę odstresowuje, odrywa  na  chwilę  od pracy, a przy okazji stanowi świetną gimnastykę dla dłoni, zapobiegając zespołowi cieśni nadgarstka

– starać się siedzieć aktywnie – tzn. nie zastygać na długi czas w jednej pozycji. Alternatywą dla klasycznego biurowego krzesła są duże piłki, stołki balansujące a nawet klęczniki biurowe. Wszystko super, ale po pierwsze tego typu urządzenia są dość drogie, a po drugie – są jednak trochę śmieszne 😉 zwłaszcza, gdyby odwiedził nas klient 😉 Świetnie sprawdza się za to podkładka pod tyłek, nazywana fachowo poduszką sensomotyryczną.  Daje ona efekt taki, jak siedzenie na dużej piłce  właśnie – trochę można się pobujać, trochę pobalansować, wymuszona jest pozycja z wyprostowanymi plecami. Podkładka jest tania i dyskretna. Polecam zdecydowanie!

– pić dużo wody. Tu osiągamy dwie korzyści w jednym – nawodnienie organizmu oraz przymusowe spacery – do toalety 😉

-nie garbić się. Jeżeli się garbimy, nieprawidłowo krąży w nas energia, na skutek czego pogarsza się samopoczucie i wszystko wychodzi nam gorzej. Kiedyś  byłam bardzo sceptyczna,  uważałam te wszystkie poglądy o zaburzonym obiegu energii w organizmie za ściemę, ale jednak coś jest na rzeczy …

-ustawić sobie przypominajkę w telefonie, aby co 60, no max.  90  minut zrobić sobie 5 minut przerwy. Nawet zgodnie z przepisami BHP  osobie pracującej przed komputerem przysługuje 5 minut przerwy po każdej godzinie pracy. Kto o tym pamięta i tego przestrzega?

-starać się wychodzić z biura na przerwę obiadową – nawet jeżeli czas tej przerwy będzie trzeba odpracować.  Jeżeli  nie jest to możliwe – zjeść posiłek w innym miejscu niż przy swoim własnym biurku. I przestać jeść te wszystkie buły, które niestety przyczyniają się do powstawania tzw. pszenicznego brzucha, czyli osławionej i znienawidzonej oponki.

– wykonywać proste ćwiczenia fizyczne. Siedzę sama w pokoju, nie muszę się obawiać dwuznacznych uśmieszków. Dlatego staram się rozciągać, przeciągać, pomachać nogami. Przyniosłam sobie też dwa bardzo proste urządzenia do ćwiczeń – stepper i twist board i  naprawdę bardzo lubię te momenty w pracy, kiedy mogą sobie na nich przez kilka minut  poćwiczyć. Te  proste ćwiczenia nie wymagają przebierania się, nie są na tyle intensywne, żeby się spocić, odprężają za to ciało i dają po prostu odskocznię od rutynowych czynności.  Tu nie chodzi o nie wiadomo jaki efekt work out, ale właśnie o zmianę pozycji, odrobinę ruchu. Nawet jeżeli siedzimy z kimś w pokoju lub na open space – myślę, że to jest kwestia porozmawiania z koleżankami i kolegami, przekonania ich i zachęcenia, żeby też kilka ćwiczeń wykonali.  Jeszcze kilka lat temu siłownie na świeżym powietrzu też wywoływały uśmieszki, ale ostatecznie świetnie się przyjęły i już nikogo nie dziwią.

– nie zakładać nogi na nogę, nie chodzić  codziennie w butach na wysokim obcasie, nie siedzieć przez cały dzień w kozakach zimą (przegrzewania nogi też nie lubią).  Te rady akurat skierowane są do kobiet.  Kobiety mają też większe problemy z krążeniem żylnym, obrzękami, uczuciem tzw. ciężkich nóg. Długotrwały ucisk siedziska krzesła na uda oraz trwanie w jednej pozycji na pewno nie są czynnikami łagodzącymi. Nogi można też trochę zahartować, ale to już wykonujemy w domu- można np. kończyć prysznic zimnym strumieniem wody skierowanym od stóp w górę, można leżeć z nogami uniesionymi wysoko, opartymi np. o ścianę, wybierać schody zamiast windy. To pomaga, wiem  akurat z autopsji.

– wzmacniać ogólną odporność. To praca do wykonania poza pracą. Dla naszego dobra, po prostu.  Lepiej jest zwracać uwagę na to, co się je niż pakować w siebie  junk food, lepiej jest się ruszać niż zalegać przed telewizorem. Ważne jest też wzmacnianie mięśni brzucha, ponieważ tworzą one gorset dla kręgosłupa,  dzięki temu można uniknąć bardzo nieprzyjemnych dolegliwości z jego strony.

Nie wiem, jak długo jeszcze będę wykonywać pracę, którą wykonuję. Przestawiła mi się już jakaś klepka w głowie i coś każe mi  z biura uciekać lub przynajmniej tę pracę ograniczyć. Na razie w tym siedzę.

A może w ogóle niepotrzebnie się obawiam zgubnego wpływu siedzącego trybu życia, może to w ogóle stanie się bezprzedmiotowe. Świat tak szybko się rozwija, wszystko się zmienia, powstają nowe zawody, a inne wygasają. Może za 20 lat nie będzie zawodu doradcy podatkowego? He he raczej będzie –  vide śmierć i podatki 😉  ale może polegać będzie zupełnie na czymś innym. Zobaczymy  🙂

Reklama

3 myśli na temat “40 lat za biurkiem- jak to wytrzymać?”

  1. Od początku podstawówki sporo czasu spędzałem za biurkiem. Na prowincji nauczanie początkowe mocno kulało. Popołudniami nadrabialiśmy zaległości. Podobna sytuacja wynikła z przedmiotami z którymi wiązałem swoją przyszłość. Najlepszy w okolicy ogólniak okazał się wielkim rozczarowaniem. Nowy dyrektor sprawił, że kluczowi nauczyciele rzucili papierami, a ci najbardziej doświadczeni odeszli na wcześniejsze emerytury. Mój grafik ponownie zapełnił się zajęciami dodatkowymi. Czy byłem wyjątkiem? Wątpię. Nikt o tym nie chciał o takich kwestiach rozmawiać, bo mogło być to różnie odebrane.

    Sport? Pewnego dnia zapragnąłem coś sobie udowodnić. Wstąpiłem w szeregi klubu. Ćwiczyliśmy kilka razy w tygodniu. Trener przydzielił mnie do sekcji lekkiej atletyki. Zbliżał się rok wyborów samorządowych. Władza poczyniła szereg inwestycji. Zasponsorowano modernizację boiska. Prace postępowały w ekspresowym tempie. Na wiosnę trenowaliśmy do zawodów. Tamtego dnia zgrupowanie odbyło się rano. Pominęliśmy rozgrzewkę. Po pierwszym okrążeniu na bieżni czułem dyskomfort w okolicy biodra. Zignorowałem tamten fakt i postanowiłem poprawić swój czas. Zamiast dobiec na metę znalazłem się na izbie przyjęć. Na płasko leżałem kilka tygodni. Cieszyłem się niesamowicie jak pozwolono mi wstać. Sporo wody w rzekach upłynęło zanim wróciłem do regularnej aktywności fizycznej.

    Po tamtym incydencie odwiedzałem ortopedę. Jegomość chciał wysłać mnie na operacje kręgosłupa. Oprotestowałem ten pomysł i zmotywowało mnie to do dbania o siebie.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Oj, to miałeś szczęście (a może zdrowy rozsądek?), że udało się tej operacji uniknąć. Lekarze bardzo lubią operować, raz też się wymigałam od operacji kolana 😉 Oczywiście nie umniejszam roli lekarzy w ratowaniu życia, to jest naprawdę bezcenne.

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: