Nie da się nie zauważyć, że istnieje na rynku bardzo bogata oferta książek, kursów, szkoleń etc, pokazujących mówiąc ogólnikowo – jak lepiej i szczęśliwiej żyć. Po dokładnym przyjrzeniu się tym wszystkim poradom, okazuje się jednak, że to co mają one do zaproponowania, to są bardzo proste, elementarne wręcz rzeczy.
Np. takie hygge – sztuka cieszenia się małymi przyjemnościami, celebrowanie codzienności, stworzenie sobie przytulnego domowego gniazdka. Wszystko super, tylko że tak właśnie czułam się u mojej śp. Babci około trzydziestu lat temu. Wszystko tam było zgodnie z zasadami hygge: było miłe słowo, ugotowany z sercem obiad, ogrodowe kwiaty w wazoniku. I nawet świeczki były – gdy zabrakło prądu;-) Jakoś nie podejrzewam babci o uczestnictwo w kursach hygge 😉 Po prostu wychodziło jej wszystko naturalnie – bo to jest naturalne (!) dla kobiety, która z miłością stworzyła swój dom.
Kolejnym odkryciem Ameryki było dla mnie: bycie tu i teraz. Przepraszam bardzo – a gdzie i kiedy mam być? Tzn. wiem o co w tym chodzi, ale czy naprawdę musimy uczyć się mentalnej obecności na specjalistycznych warsztatach?
Rozszerzeniem idei mindfulness, związanej z byciem tu i teraz, jest kindfulness – czyli podchodzenie do wszystkiego z życzliwością – zarówno do siebie, jak i do innych ludzi oraz do codziennych, błahych problemów. Oczywiście jak najbardziej popieram kindfulness, bo przecież wszystkim będzie żyło się lepiej, jeżeli będziemy odnosić się do siebie życzliwie, zamiast po chamsku. Tylko że bycia uprzejmym i życzliwym powinniśmy przecież nauczyć się w domu rodzinnym. Po prostu. Dlaczego dopiero marketingowe ujęcie bycia życzliwym tak fajnie się sprzedaje?
Całkiem niezłą popularnością cieszą się obecnie też np. warsztaty przebywania w ciszy i oczyszczające posty. Myślę, że jeszcze pokolenie naszych dziadków popukałoby się na taką propozycję w głowę. Płacić komuś, żeby głodować? – coś tu chyba jest nie halo 😉 Ale my- gdy się tak głębiej zastanowimy, stwierdzamy, że może nie jest to wcale takie bez sensu.
Żeby było jasne – ja cieszę się, że te wszystkie kursy, książki, warsztaty powstają, bo zwracają uwagę na to, że współczesnemu człowiekowi ewidentnie czegoś brakuje. Jesteśmy wykwalifikowanymi specjalistami, od których wymaga się przede wszystkim profesjonalizmu, co bardzo często równoznaczne jest ze schowaniem emocji do kieszeni. Ale to nie znaczy, że my tych emocji nie mamy! Oczywiście, że mamy, tylko niestety je tłumimy. Tak w środku to każdy (tak, nawet ten zimny bankier) pragnie jednak takiego hygge: pogłaskania, przytulenia, rozpieszczenia. Tylko, że nauczony jest, że nie można za bardzo się nad sobą rozczulać. Nad innymi zresztą też nie.
I potem okazuje się, że te działające w trybie robota ludziki nie potrafią prawidłowo oddychać. Czynność najprostsza na świecie – wydawałoby się. Każde dziecko i każde zwierzę to potrafi. I my też kiedyś potrafiliśmy. Ale potem wsadzono nas w sztywny uniform, w którym oddycha się znacznie gorzej. Nie chodzi mi tylko o fizyczny dyskomfort związany np. z tym, że w takim garniturze lub kostiumie latem jest gorąco, a mężczyzn dodatkowo uwiera krawat. Tu bardziej „trzymanie fasonu” jest problemem, ono niestety zostaje nawet po zdjęciu garnituru 😦
Po jakimś czasie życia w permanentnym napięciu (bo kredyt, bo wyzwania, bo awans) bardzo często pojawiają się choroby autoimmunologiczne, na leczenie których gotowi jesteśmy wydać kupę kasy. Tylko dlaczego wcześniej przez trzy – pięć lat ignorowaliśmy sygnały wysyłane przez nasz organizm i zagłuszaliśmy objawy litrami kawy i tabletkami przeciwbólowymi.
Dlaczego umiemy liczyć całki, a nie potrafimy zasnąć.
Dlaczego ” przecież wszystko wiemy”, odnośnie tego co nam szkodzi, a w dalszym ciągu to robimy, sięgając po alkohol, energetyki, o mocniejszych używkach wolę nie myśleć.
Dlaczego łebski inżynier potrafi zaprojektować most, a je w fast foodach, czyli nie potrafi się odżywiać.
Dlaczego potrafimy zrobić odjechaną prezentację w Powerpoincie i przedstawić ją szerokiej publiczności, natomiast tak trudno jest szczerze porozmawiać w cztery oczy.
Ot takie paradoksy współczesnego świata.
Te wszystkie czynności: oddychanie, jedzenie, spanie, odpoczynek, skupienie, harmonia z własnym ciałem, komunikacja/rozmowa są naprawdę elementarne, pierwotne. Dlaczego je zatraciliśmy?
To trochę absurdalne, że jesteśmy gotowi zapłacić komuś, kto od początku nas tych prostych umiejętności nauczy. Ale może jest już dobrze, że w ogóle widzimy problem i chcemy to wszystko od nowa opanować. Jeżeli czujemy, że potrzebujemy przewodnika, który nas mądrze przez to przeprowadzi – proszę bardzo. Ale jeżeli ktoś czuje, że to wszystko jest kwestią pewnego przewartościowania, poukładania klocków w głowie – niekoniecznie będzie potrzebował tego całego marketingu. Każdy musi wybrać to, co mu pasuje 🙂
Pomijając cały szereg oszustów i… całą gamę życzeń. Płacić trzeba – ludzie nie szanują wiedzy, którą otrzymują za darmo, nie szanują ludzi, którzy się nie dzielą, nie szanują innych, którzy zwracają uwagę „hej, zatrzymaj się na chwilę, bo coś się dzieje”.
Jeżeli zapłaci, w ten sposób master od powerpointa wpisuje w swoje osiągnięcia „zen osiągnięte po x poradnikach”. W sumie nie jest to nic nowego. Lubiłem swojego czasu obserwować rynek anglojęzyczny, który od dziesięcioleci miał i takie kursy i takie podręczniki. Są fascynujące. W Irlandii byłem w szoku, że w księgarniach jest tyle regałów wypchanych po brzegi poradników „przeczytaj, bądź lepszy”, o nurcie „angeli” nawet nie wspomnę. Ale może to działa. Nie znam sympatyczniejszego narodu od Irlandczyków (choć są cholernie zapalczywi) 😀
Nie do końca jestem przekonany, że dziadkowi mieli tę wiedzę. Miałem kontakt z ludźmi, którzy urodzili się jeszcze w XIX wieku i tylko garstka z nich posiadała wiedzę z… ekhm bycia człowiekiem 😀 Wydaje mi się, że to jest kwestia wieku. Śmieje się z młodszych znajomych, że poznają nowy wymiar czasu kiedy przekroczą magiczną 30tkę. Czas nagle zwolni, ledwo co zacznie się rok, to już lato, a za chwilę święta bożego narodzenia.
PolubieniePolubienie
Mam już trochę ponad trzydzieści 😉Masz racje – to pewna cezura. A czasami to wydarzenia życiowe sprawiają, ze w tydzień stajemy się dojrzalsi o 10 lub więcej lat.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wszystko dla pieniędzy. To jest robienie z ludzi idiotow.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No tak, pieniążki. One wszystko wyjaśniają.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No właśnie mowa o pieniążkach ale one nic nie wyjaśniają a komplikują
PolubieniePolubienie