Przepracowałam już 15 lat i trochę sobie w tym czasie poobserwowałam. Widziałam od środka, jak zachowują się względem siebie partnerzy biznesowi – zwłaszcza gdy coś nie idzie według planu. Jednym słowem chodzi o to, aby samemu znaleźć się w jak najkorzystniejszej pozycji, co skutkuje zazwyczaj tym, że druga strona znajdzie się w jak najgorszej. Trudno. Life is brutal. Sentymentów brak. Dobra rada – proszę nie liczyć na to, że ktoś się wzruszy.
W przekonaniu, że życie to szachy utwierdził mnie profesor prawa cywilnego podczas jednego z wykładów, którego miałam przyjemność wysłuchać. Powiedział: pamiętajcie, że do każdej sprawy, którą będziecie prowadzić, musicie przygotować się tak, jakbyście zasiadali do stołu z Kasparovem. Wasz przeciwnik wykorzysta wszelkie chwyty, aby zrobić Wam SZACH, a najlepiej SZACH- MAT.
Mocne. Ale niestety prawdziwe.
Tak sobie potem pomyślałam, że te „szachy” dotyczą w zasadzie każdej dziedziny życia, nie tylko biznesu. Weźmy sobie pod uwagę np. małżeństwo w trakcie rozwodu. To jest dopiero okazja do zadania komuś szach- mat. Przykre, bo przecież w tej rozgrywce uczestniczą kochający się kiedyś ludzie. Także jeżeli związek trwa i rozwodu nie będzie – bardzo często to też jest gierka – w dodatku często subtelna 🙂 jak zyskać jak najwięcej dla siebie, jakich chwytów użyć, jak przewidzieć jak on/ ona zareaguje, jaki będzie jego/ jej kolejny ruch … Czasami kończy się to szachem dla jednej dla stron, a czasami patem, w którym tkwi się latami. Nie wiem, co lepsze …
A taka polityka? To są dopiero szachy! W pełnym tego słowa znaczeniu.
Nie jestem urodzoną fighterką. Ciągła rywalizacja, walka o to, aby moje było na wierzchu nie podnieca mnie, nie bawi, nie nakręca. Układanie strategii, antycypowanie ruchu przeciwnika – uważam, że traci się na to mnóstwo energii. Energii, którą można by przekuć w coś dobrego.
Może i są kobiety, które dobrze się w takiej szachowej życiowej rozgrywce czują, uważam jednak, że są one w mniejszości. My delikatne jesteśmy 🙂 „Szachiści” to chyba jednak częściej mężczyźni. Ale nie wiem, może się mylę.
Ja się chyba w tych szachach poddaję – walkowerem 😉
Genialne porównanie! Zgadzam się z każdym słowem. I tym bardziej przykre niestety, zwłaszcza jeśli chodzi o małżeństwo. Sama jestem jak najdalsza od chęci brania udziału w tej grze, ale cierpię w jej wyniku często. Może mniej się cierpni grając?…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziekuje
PolubieniePolubienie
Życie to gra choć co nie którzy nie mają chęci na grę(jak Ja). A Po prostu żyć życiem.
PolubieniePolubione przez 1 osoba